Na co dzień go nie zauważymy. Zazwyczaj nie zdajemy sobie nawet sprawy, że kiedy my śpimy, on pracuje na pełnych obrotach. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy zapomnimy wyłączyć światła w korytarzu, albo celowo zostawimy je zapalone w pokoju u dziecka. Chodzi oczywiście o licznik energii elektrycznej, który najczęściej ukryty w szafce albo gdzieś w kącie skrupulatnie sumuje zużyte kilowaty w naszym mieszkaniu.
Zużycie czy nadużycie
To właśnie wskazania zużycia na naszym liczniku energii elektrycznej są podstawą do naliczenia opłaty przez dostawcę. Niestety, otrzymując wysoki rachunek zbyt późno orientujemy się, że z naszej strony było to raczej nadużycie i gdybyśmy tylko uważniej kontrolowali działanie urządzeń elektrycznych w naszym domu zużycie byłoby o wiele mniejsze i tym samym musielibyśmy zapłacić mniej. Dlatego dla ratowania domowego budżetu najlepiej już dziś namierzyć licznik elektryczny i stale kontrolować jego wskazania.
Mieć fazę i pieniądze na taryfę
To jak szybko kręci się kółeczko z kilowatami na naszym liczniku energii elektrycznej zależy w dużej mierze od tego czy mamy instalację jednofazową czy trójfazową (sprawdź różnicę). Trzy fazy zaleca się w mieszkaniach, w których właściciele mają zamiar korzystać z płyt indukcyjnych albo z elektrycznych podgrzewaczy wody. Jednak ostateczna wartość naszego rachunku za prąd wynikać będzie z przyjętej taryfy. Jeśli zdecydujemy się na taryfę jednostrefową oznaczoną symbolem C11, to za prąd będziemy płacić jednakowo o każdej porze. Natomiast jeśli chcemy skorzystać z tańszego prądu poza godzinami szczytu wybierzmy C12a albo C12b dla godzin nocnych.
Źródło obrazka: nationalenergystudy.com